Język islandzki to język pochodzący od staronordyjskiej mowy ludów zamieszkujących tereny Skandynawii. Wyizolowanie wyspy sprawiło, że na przestrzeni tysięcy lat pisownia islandzkiego nie uległa znacznym zmianom. Oprócz bardzo charakterystycznej wymowy, język ten posiada inne wyróżniające go cechy: występują w nim niemal baśniowe rzeczowniki złożone, a sami Islandczycy posiadają bardzo rygorystyczną, pełną dbałości postawę wobec posługiwania się swą ojczystą mową.
Siła obrazowości
Rzeczowniki złożone są częstym elementem słownika języków germańskich. Tworzenie rzeczowników złożonych polega na połączeniu dwóch lub więcej semantycznie oddzielnych wyrażeń w jedno. Wszystko po to, by jak najlepiej oddać charakter danego zjawiska, przedmiotu lub czynności. W ten sposób, buda w islandzkim dosłownie oznacza „chatę dla psa”. Na tle innych języków Północy nie byłoby to niczym wyjątkowym, gdyby islandzkie rzeczowniki nie posiadały bardzo obrazowego charakteru. Przykładowo, „eldhus“ oznacza kuchnię, a w zasadzie „dom ognia”, zaś filozofia to po islandzku „heimspeki“, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „wiedzę świata”. Zamiłowanie do tworzenia unikatowych słów na podstawie innych wyrazów sprawiło, że Islandczycy bardzo rzadko przyjmują do swego leksykonu zapożyczenia z innych języków. Zawsze starają się stworzyć odpowiednik we własnej mowie.
Dbałość o mowę ojczystą
Językiem islandzkim posługuje się około 300 tysięcy mieszkańców tego kraju, który co roku jest odwiedzany przez niemal trzykrotnie większą liczbę turystów. Islandczycy doskonale zdają sobie sprawę z tego, że pod silnym wpływem anglicyzmów ich mowa straciłaby swój unikatowy charakter. Dlatego za wszelką cenę starają się nie dopuszczać do zakorzenienia się zapożyczeń językowych, nawet w mowie potocznej. Jednym ze sposobów jest wymyślanie neologizmów, które mają odpowiadać znaczeniu obcych słów. Islandia to chyba jedyne na świecie miejsce, gdzie hot-dog jest zjadany jako pylsur (od „pylsa“, czyli: kiełbasa), a pizza nazywana jest „flatbaka“ (dosł. płaski placek). Nawet słowa, które nie należą do powszechnego użytku, takie jak transseksualista, posiadają swój islandzki odpowiednik (w tym przypadku jest to „kynskiptingur“, czyli: chowający swoją płeć). Mieszkańcy tego niezwykłego kraju traktują swój język w kategoriach dobra narodowego, które przekazuje się następnym pokoleniom. Co więcej, nad wprowadzeniem każdego nowego wyrażenia czuwa sztab językowych specjalistów. W razie wątpliwości odnośnie brzmienia danego słowa, organizuje się głosowanie wśród mieszkańców kraju.