Będąc gośćmi restauracji czy hotelu, a nawet w warunkach domowych prywatek coraz częściej jesteśmy raczeni potrawami ze szwedzkiego stołu. Ta popularna forma podania posiłku to nic innego jak zaserwowanie gościom kilkunastu potraw, z których każdy może wybierać to, na co ma ochotę, uwzględniając własne upodobania kulinarne. Forma bufetu sprzyja nawiązywaniu nowych kontaktów i prowadzeniu niezobowiązujących rozmów towarzyskich. Oczywiście korzystanie ze szwedzkiego stołu wiąże się z przestrzeganiem kilku zasad. Biesiadnicy nie powinni mieszać potraw z zimnego bufetu z potrawami ciepłymi, jak i również na talerzach nie powinny się znajdować obok siebie dania słodkie i wytrawne. Oczywistym wydaje się być zasada zajęcia miejsca w kolejce do stołu, jeśli takowa się ustawia, jak i nakładanie sobie małych porcji, gdyż zawsze istnieje możliwość ponownego skorzystania z bufetu. Jeśli wiemy już coś o zasadach savoir-vivre’u obowiązujących przy szwedzkim stole, zastanówmy się, skąd wzięła się jego nazwa, która na dobre przyjęła się w polskich warunkach.
Stół kanapkowy
Pojęcie stołu szwedzkiego wywodzi się ze Szwecji, gdyż to właśnie tamtejsi mieszkańcy po raz pierwszy wpadli na pomysł podawania potraw w taki sposób. Sami Szwedzi na co dzień posługują się nazwą smörgåsbord, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy stół kanapkowy od tłumaczenia słowa kromka chleba z masłem. Smörgåsbord pojawił się u Szwedów w XVI w. i był bufetem, na którym znajdowały się tylko zimne przekąski podawane przed obiadem. Dopiero z upływem czasu oprócz ryb, wędlin i serów zaczęły pojawiać się na nim inne smakołyki i tak stół szwedzki stał się głównym bohaterem wyprawianych przyjęć i spotkań towarzyskich. Mówiąc o stole szwedzkim, nie sposób nie wspomnieć o kanapkowym torcie, który zajmuje poczytne miejsce na szwedzkim smörgåsbord. Warstwy chleba przekładane różnego rodzaju nadzieniem tworzą swego rodzaju tort, który krojony na kawałki jest przysmakiem naszych północnych sąsiadów.
A co głosi legenda?
Jak możemy przeczytać w Sienkiewiczowskiej „Trylogii”, król Karol X Gustaw w czasie potopu szwedzkiego, w drodze do Lwowa chciał podbić także Zamość. Jednak sprytny kanclerz Jan „Sobiepan” Zamoyski przyjął nieproszonych gości w niestandardowy sposób, ustawiając suto zastawione stoły poza murami twierdzy, pozbawione miejsc siedzących. Zlekceważony i zaskoczony nieprzychylnym przyjęciem król opuścił Zamość i porzucił swoje niecne zamiary.
Legenda pozostaje legendą, a tradycja gastronomiczna Szwedów na dobre zagościła na polskich stołach i jest popularną formą podawania poczęstunku, zarówno podczas imprez oficjalnych, jak i w czasie spotkań w gronie rodziny i przyjaciół.